sobota, 18 maja 2013

Trzeba mieć zasady...by chwytać się kwasów;)

                                                            Cześć dziewczyny!

 Dziś postanowiłam poruszyć temat stary i głęboki jak woda w Wiśle.
Ostatnimi czasy zewsząd wychodzą kwasy :) Dodajemy je do toników, kremów, stosujemy samodzielnie, jednak nie do końca wiedząc z czym tak na prawdę mamy do czynienia.
 Zalewa nas masa informacji typu : tu dodaj, to zmieszaj, a jak ci wypali pół twarzy to znak, że musisz sobie poszukać chłopaka fanatyka krwawych horrorów i zaszyć się w domu.
 Postanowiłam wam zatem poważnie usystematyzować pojęcia więc uwaga będzie wiało nudą i będzie przydługie.

                                                          

                                                              KWASY AHA





Jedne z najbardziej popularnych, można by rzec celebryci na kwasie kwasowi celebryci ;) (kwas glikolowy, mlekowy, jabłkowy, cytrynowy, winowy)

Kwasy AHA należą do kwasów rozpuszczalnych w wodzie, dlatego też w odróżnieniu od kwasów BHA nie mają zdolności do przenikania przez warstwę sebum czyli warstwę łoju i wnikania w głąb oraz oczyszczania porów skóry. Z tego też względu preparaty z kwasami AHA są bardziej polecane dla skóry suchej, zgrubiałej oraz zniszczonej opalaniem, ale oczywiście są pomocne także w przypadku cery trądzikowej, zwłaszcza w wyższych stężeniach stosowanych w gabinetach dermatologicznych.

Aby kwasy AHA, jak również wszystkie inne rodzaje kwasów hydroksylowych, mogły skutecznie działać, muszą być zastosowane w odpowiednim stężeniu oraz przy odpowiedniej wartości pH preparatu. Na pewno każdy z nas spotkał się już z określeniem pH, nie ma sensu podawać chemicznej regułki pH, warto wiedzieć, że pH, może być neutralne pH=7 , natomiast wszystkie wartości powyżej 7 wskazują na odczyn czyli pH zasadowe, zaś poniżej 7 – odczyn kwaśny, np. odczyn naszej skóry jest lekko kwaśny i wynosi ok. pH 5,5. Kwasy AHA skutecznie wpływają na proces złuszczania tylko wtedy jeśli występują w stężeniu w granicach 5-8 % i powyżej. Jeśli chodzi o optymalną wartość pH potrzebną dla efektywnego działania złuszczającego kwasów AHA to mieści się ona w granicach pH 3 – 4,5. Jeśli produkt nie spełnia tych warunków, czyli stężenie kwasów AHA jest niższe a pH nie jest dostatecznie kwaśne, to wtedy co prawda taki krem nie jest tak skuteczny pod względem złuszczania i regulacji procesu rogowacenia naskórka, ale ponieważ kwasy AHA mają także świetne właściwości nawilżające, tak więc spełnia on rolę dobrego nawilżacza skóry.


Cechą charakterystyczną kwasów AHA jest także czas ich działania. Po kilku miesiącach ich stosowania (mam tu na myśli regularne stosowanie w warunkach domowych preparatów ogólnie dostępnych) przestają one działać tak skutecznie jak działały na początku ich zastosowania. Jak już wiemy kwasy AHA pomagają regulować proces odnowy komórkowej i złuszczają zrogowaciałe, martwe komórki w zewnętrznej warstwie naskórka, która uległa zgrubieniu, na skutek np. częstego opalania lub też dlatego, że u niektórych osób naskórek rogowacieje szybciej niż u innych. W momencie kiedy nadmierna, zrogowaciała warstwa zostanie złuszczona, kwasy AHA przestają działać, można więc powiedzieć, że zdolność kwasów AHA do eksfoliacji obniża się z czasem. Poza tym jeśli odstawi się produkty z kwasami to po pewnym czasie, podobnie jak to jest w przypadku retinolu czy tretinoiny, skóra powoli powraca do stanu wyjściowego. Dlatego wielu kosmetologów uważa, że najlepszym wyjściem jest regularne używanie produktów z kwasami AHA przez pewien okres, a następnie warto powracać do nich co pewien czas, by podtrzymać uzyskane efekty czyli gładką i regularnie złuszczaną skórę. Według dr. Alberta Kligmana najlepszą metodą stosowania preparatów z kwasami czy też z retinolem, bądź tretinoiną jest używanie ich regularnie przez 6 miesięcy w roku, a następnie zredukowanie częstotliwości ich używania np. przez kolejne 3 miesiące ich nie używać, a potem przez następne 3 miesiące używać je raz dziennie.
Kwasy alfa-hydroksylowe mogą być stosowane w różnych stężeniach począwszy od kilku do kilkudziesięciu procent. Produkty przeznaczone do samodzielnego użytkowania zawierają mniejsze kilku- lub kilkunastoprocentowe stężenia kwasów AHA, dzięki temu można je bezpiecznie aplikować samemu w warunkach domowych. Natomiast w gabinetach kosmetycznych, specjalnie wyszkolone kosmetyczki mogą stosować wyższe stężenia tych kwasów w granicach 20-30 %, zaś złuszczanie za pomocą kwasów o stężeniu 50-70 % może być stosowane już tylko w profesjonalnych gabinetach. Preparaty do twarzy o stężeniu kwasów AHA wyższym niż 10 %, w granicach powyżej 15-20 %, nie powinny być używane regularnie w warunkach domowych. Tak wysokie stężenia są raczej odpowiednie tylko jako zabiegi przeprowadzane od czasu do czasu w gabinetach kosmetycznych, ale nie do codziennego użytku w domu, mogą bowiem zbytnio podrażnić skórę i przynieść więcej szkody niż pożytku.
Korzyści płynące z zastosowania kwasów AHA
Kwasy AHA mają zastosowanie zarówno w kosmetyce – zmniejszają suchość skóry, poprawiają stan skóry skłonnej do występowania zmarszczek, stosowane są jako piling chemiczny – jak również w dermatologii do leczenia niektórych schorzeń skóry, jak: rybiej łuski, trądzika, znamion starczych, rogowacenia słonecznego, brodawek, przebarwień itp.
  • Kwasy AHA w niskich stężeniach działają tylko na naskórek, a nie na skórę właściwą. Ich działanie jak to już było wspomniane polega na regulacji procesu rogowacenia naskórka. Rozluźniają one połączenia pomiędzy martwymi komórkami w warstwie rogowej naskórka, dzięki temu powodują łatwiejsze i regularne złuszczanie się tych komórek, w efekcie czego odkrywają warstwy nowych, świeżych komórek, a to z kolei powoduje widoczną poprawę kondycji skóry. AHA nie tylko wpływają na proces złuszczania, ale także ułatwiają zatrzymywanie wody w zewnętrznej części naskórka. Zauważono również, że aplikacja kwasów AHA zmniejsza suchość skóry tłumaczy się to wzrostem poziomu ceramidów w naskórku na skutek stymulacji ich biosyntezy właśnie przez kwasy AHA. Tak więc kwasy te nie tylko nie uszkadzają bariery ochronnej skóry, ale w sposób znaczący ją poprawiają.
  • Kwasy AHA w wyższych stężeniach mają wpływ nie tylko na naskórek, ale i na głębiej położoną warstwę skóry czyli skórę właściwą. Dzięki temu zwiększają one produkcję glikozaminoglikanów (są to składniki naturalnie występujące w skórze, które są odpowiedzialne za wiązanie wilgoci w skórze), włókien kolagenu i elastyny. Kurację kwasami AHA poleca się także w przypadku skóry zniszczonej wieloletnim działaniem promieniowania słonecznego ( jest to tzw.”fotostarzenie” skóry). Skóra poddana działaniu słońca staje się zgrubiała, szorstka i przesuszona, poza tym dochodzi też do zniszczeń włókien kolagenu i elastyny oraz powstawania nieprawidłowo zbudowanych komórek, kwasy pomagają w pewnym stopniu naprawić te zniszczenia. Takie zabiegi z bardzo wysokimi stężeniami kwasów są polecane zarówno w przypadku dojrzałych cer, gdyż znacznie poprawiają stan skóry, mają bowiem wpływ na skórę właściwą, zmniejszają zmarszczki powierzchniowe, zwiększają elastyczność skóry, wygładzają naskórek, pomagają rozjaśnić przebarwienia i drobne blizny, poprawiają stan skóry z objawami „fotostarzenia”, jak również w przypadku cer trądzikowych, pomagają bowiem m.in.usuwać drobne blizny potrądzikowe. Aby przedłużyć efekty takich zabiegów poleca się zwykle stosowanie produktów o niższych stężeniach kwasów w domu.
Możliwe efekty uboczne podczas zastosowania kwasów AHA
Preparaty z kwasami AHA mają jednak jedną wadę, a mianowicie wiele osób odczuwa podczas ich użytkowania dyskomfort w postaci pieczenia, zaczerwienienia i nadmiernego złuszczenia skóry. Te efekty uboczne stosowania kwasów AHA mogą się pojawić, ale i nie muszą, wszystko zależy od indywidualnych reakcji skóry każdej z osób.  Lekkie szczypanie, które mija po kilku minutach jest normalnym objawem. Podobnie z łuszczeniem się naskórka, jest ono również naturalnym efektem stosowania preparatów z kwasami AHA, zwłaszcza na początku. Aby zapobiec zbytniemu złuszczaniu, które trzeba przyznać niezbyt dobrze wygląda, trzeba obserwować reakcje naszej skóry i w zależności od tego dopasować sobie częstotliwość stosowania preparatów z AHA, może się okazać, że np. nasza skóra nie wymaga codziennej aplikacji takiego preparatu, a wystarcza jej stosownie go co 2-3 dni. Są też osoby, które wogóle nie odczuwają żadnego dyskomfortu podczas użytkowania kremów z kwasami. Co wcale nie oznacza, że preparaty te nie działają i ,że trzeba sięgnąć po wyższe stężenia. Działają na pewno, tylko bez powodowania podrażnienia skóry.
Przeciwwskazania do wykonywania zabiegu peelingów stężonymi kwasami AHA:
  • Zły ogólny stan zdrowia
  • Peelingi mechaniczne (do 2 tygodni po zabiegu)
  • Otwarte rany i skaleczenia na obszarze poddawanym zabiegowi
  • Wcześniej wykonywany zabieg IPL, laserem, mikrodermabrazją diamentową (do 1-miesiąca)
  • Świeża opalenizna


Mam nadzieję, że dotrwałyście do końca i wasze wiadomości troszkę się usystematyzowały.
Jeśli macie jakieś pytania to śmiało krzyczeć w komentarzach.
Planuje jeszcze usystematyzować kwasy BHA, chcecie?

Całuje!


poniedziałek, 13 maja 2013

SZCZYTowanie

Plac centralny, słynne zagłębie kiboli, tym razem zaroiło się od pięknych kobiet.
Stężenie siliconu na 1 m2 przekraczało dopuszczone przez UE normy.
Wchodząc bałam się, że przekraczam bramy czeluści piekielnych, i cichym smsem wołałam - VEX HELP ME!
Na szczęcie zobaczywszy mój dream team odetchnęłam z ulgą - na szczęście są kobitki z krwi i kości, którym teraz za spotkanie serdecznie dziękuję.

Na targach LNE & SPA oprócz szczytowania przy dr. Szczycie i innych ciekawych wiadomości z wykładów z masaży bawolim rogiem wyniosłam:

1. Zapas kosmetyków do mojego centrum kosmiczno - kosmetologicznego
2. Pięć pięknych lakierów ORLY (a ostało się jeno 4, bo rozje....waliłam piękny granacik a jego flaki polały resztę lakierowych cacuszek)
3. Lakiero pomadkę Make Up Studio ( już testowana ekstremalnie, szczerze? inne mogą jej buty lizać:))
4. Zestaw do wybielania moich krzywych zębów z BLANX, z LEDowym smoczkiem a'la mały star treckowy niszczyciel wrogów

Jednym słowem - było cudownie ^^

poniedziałek, 6 maja 2013

AAAAA! czyli mały okrzyk wielkiej radości:)

Zacznę może od tego, że nigdy nic nie wygrałam, oprócz swojego naprawionego życia vol 2:)
Więc gdy zobaczyłam konkurs u www.vexgirl.blogspot.com pomyślałam - dlaczego nie?
Dziś po mega ciężkim dniu leniwie jednym okiem patrząc na jej bloga zobaczyłam że ów konkurs wygrałam!
Tak długo krzyczałam z radości z dziewczynkami, że cud iż sąsiad nie wezwał policji pogotowia i straży pożarnej;)
Obiecuję ogromną foto relację, a Vexgirl dziękuję z całego serca:)

piątek, 3 maja 2013

Róz i już! rimell by kate


Zacznijmy od tego, iż nie jestem fanką pomadek, zwykle wolę błyszczyki. Kocham wyraźnie zaznaczone usta, ale w przypadku
pomadek – zwłaszcza czerwonych, miałam pomazane zęby jakbym grała wampira w zmierzchu, a po godzinie wyglądałam jakby
pomadka zaczęła żyć własnym życiem i dostała małych złośliwych nibynóżek,
rozchodząc się poza kontury ust i wyglądałam jakbym ostatnią godzinę spędziła całując się namiętnie z wielkoustym
murzynem.

Jednak gdy zobaczyłam ten obłędny kolor postanowiłam dać “Kaśce” szansę.
I od tamtego momentu przepadłam bez reszty – noszę ją tak często, że obawiam się że w końcu zdradzę błyszczyki i będę
podpisywać się wszędzie odciskiem swoich ust.

Po pierwsze – nie migruje, trzyma się bez zarzutu na moich nie umiejących przestać gadać ustach, po 3h delikatnie i
równomiernie się wyciera i wymaga delikatnej poprawki.
Po drugie kolor – zakładając ją na usta przekształcam się niczym transformers z małego garbuska w różowe ferrari
Po trzecie zapach – oj jak ja nienawidziłam zapachu pomadek – kojarzyły mi się z rodzinnymi spędami, gdzie zawsze znalazła
się jakaś stara wypomadkowana ciotka próbująca mnie wycałować (brrrrrr! to powinno być prawnie zakazane!)
A ta pomadka – cud miód i orzeszki – pięknie pachnie ale zapach nie jest nachalny na tyle żeby po minucie mieć go dosyć.

Lekkim minusem jest lekkiewysuszenie ust ale na to się przecież nie umiera, prawda?:)

Reasumując- jez pewnością chcę więcej!



a tu zaszpachlujemy.. wersja soft :)

Jak ja lubię poniedziałek kiedy szpachlę można zamienić na szpachelkę – jednym słowem mój niebieski dzienniak w roli głównej pomadka to rimmel by kate nr 20, ale o niej później -pomadkożerca czyli mua najpierw musi ją wytestować:)


A tu zaszpachlujemy…

Gdy wszędzie króluje sezon na grila u mnie rozpoczał się sezon na remont.
Szlifierka pochukuje w kuchni, a ja niczym mistrz sztuki władania samurajskim mieczem przycinam tapetę
(nie tą na twarzy oczywiście:)).
Po wielu stoczonych bitwach wiem jedno – nic nie znaczy czeluść i ogień piekielny, bo tylko wtajemnczeni wiedzą,
że remont to ZŁO.
W chmurze pyłu, który wdziera się wszędzie nie potrzebuje pudru i samoopalacza, bo po godzinie wygladam jak z wczasów
na majorce – dziko spocona, pokryta kurzem grubości kilku milimetrów sprawnie imitujacym piekną brazową opaleniznę.
I tylko myśl o gorącej, pachnącej kąpieli z duuuużą ilością piany ratuje moje myśli przed totalnym obłąkaniem.
Wracam więc na plac boju – jeszcze kilka bitew do wygrania, 3 litry potu do wylania i ogłoszę zwyciestwo (i hope:))

Słowem wstępu

Witajcie kochani!

Pierwsze słowa zwykle przychodzą trudno, na szczęście macie doczynienia z wyjątkową gadułą, która jak zacznie trajkotanie to nie może skończyć i tylko nieśmiałe ziewanie słuchacza oznajmia, że czas już kończyć.

Blog jak blog każdy widzi, z czasem pewnie ewaluuje i bardziej się rozwinie pochłaniając więcej mojego nocnego czasu niż teraz planuje na niego poświęcać.

Tematyka kosmetyczno- życiowa, także możecie się spodziewać postów w stylu jak nałożyć odpowiedni krem z kwasem i nie skończyć z wyglądem niczym głodny rozpadający się zombie, oraz recenzji kosmetyków, które przez mój zakupocholizm wpadną w moje małe zachłanne łapska tylko po to żeby wam pokazać ich działanie, kolor, konsystencje itp ( sasasa każde usprawiedliwienie zakupu jest dobre;))

Zastrzegam, że mogą pojawić się posty życiowo- życiowe ot taki ekshibicjonizm kobiety, której czasem się nudzi i nie może spać po nocy tylko wcina lody i wymyśla co by tu jeszcze, ewentualnie zostaje nawiedzona przez jednorożce, różową tęczę i na twarzy pojawia się w końcu banan z zadowolenia.

Żeby nie przełużać przygotujcie się na mały zwariowany kosmetyczny roller coaster zapnijcie pasy, wyciągnijcie czerwone szminki i niech moc bedzie z Wami:)